Artyści i oszuści
Co drugi badany muzyk przyznaje, że korzysta ze wsparcia sztucznej inteligencji. Dla jednych to nieoceniona pomoc, dla innych zagrożenie

Jest luty 2025 r., w Crypto.com Arena, w której grają koszykarze Los Angeles Lakers, trwa doroczna gala przyznania nagród Grammy, najważniejszych wyróżnień branży fonograficznej. Na scenę wychodzi niedogolony 50-latek o lekko azjatyckich rysach. W czarnym płaszczu, kapeluszu i z długimi włosami rozrzuconymi w nieładzie odbiera statuetkę za najlepsze wykonanie utworu rockowego. Wygrawerowana jest na niej nazwa zespołu: The Beatles.
– Stworzyli tyle niesamowitych rzeczy, są obecni w kulturze, ludzie wciąż słuchają ich piosenek. Moim zdaniem to najlepszy zespół wszech czasów. Grajcie Beatlesów swoim dzieciom. Świata nie stać na to, by o nich zapomnieć. Potrzebujemy, by magia lat 60. wciąż żyła – mówi Sean Taro Ono Lennon, syn Johna Lennona i Yoko Ono.
Piosenka ma tytuł „Now and then”. Lennon napisał i nagrał ją w 1977 r., ale nigdy nie skończył. Zostało słabej jakości, w dodatku niepełne demo. 45 lat później Paul McCartney dopisał brakujący tekst, ale głos Lennona był zbyt cichy. Producenci zaprzęgli więc do pracy AI, by wydobyć go na pierwszy plan i by zmarły muzyk „dośpiewał” brakujące fragmenty. Wyszło nad podziw dobrze, bo nieistniejący od ponad pół wieku zespół dostał najważniejszą z muzycznych nagród na świecie.

