Miasta, które miały wygrywać wojny
W dużej mierze to obszary wyjęte spod prawa Federacji Rosyjskiej: osobliwe fabryki śmierci, które żyją własnym życiem
W starym sowieckim dowcipie leci to tak: Iwan Fiodorowicz, zasłużony pracownik państwowej fabryki telewizorów, przechodzi na emeryturę. Podczas pożegnalnej bibki były już kierownik Iwana Fiodorowicza ze zdumieniem spostrzega, że w mieszkaniu podwładnego nie ma telewizora. „Byłem przekonany, że sobie wynieśliście” – mówi. Iwan Fiodorowicz tłumaczy: „Jasne, że wynosiłem. Wiele razy. W częściach. Ale wiecie co, towarzyszu kierowniku? Kiedy próbowałem złożyć, to zawsze wychodził mi kałasznikow”.
Otóż w jednym tylko momencie w historii było odwrotnie niż w tym dowcipie: kiedy rozpadł się Związek Radziecki i gospodarka trzeszczącego w szwach rosyjskiego imperium musiała się przestawić na gospodarkę rynkową, szukano rozmaitych strategii przetrwania. Gigantyczne zakłady zbrojeniowe zaczęły produkować dobra konsumpcyjne: aparaturę do mrożenia lodów, sprzęt medyczny, katalizatory samochodowe, naczynia ceramiczne. A także kolorowe telewizory.

