Sprawa dla Żeromskiego
Na świecie lawinowo przybywa osób dotkniętych bezdomnością. Ekonomia dobrze opisuje mechanizmy tego zjawiska, a nawet podsuwa skuteczne rozwiązania

„W cieniu wysokiego muru fabryki bawiło się stado dzieci. Jedne z nich były mizerne tak bardzo, że dawała się widzieć w tych przeźroczystych twarzach sieć żył błękitnych (...) Pośród wierzgań pełzało jakieś małe, rachityczne, ze sromotnie krzywymi nogami i ze śladami ospy na mizernych gnatach. Cała ta banda sprawiała wrażenie śmieci podwórza czy zeschłych liści, które wiatr miota z miejsca na miejsce”.
Ten opis wielkomiejskich realiów życia biedoty – tu dziecięcej – sypiającej pod gołym niebem, w przytułkach bądź barakach, pochodzi z „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego, książki wydanej w 1900 r. Chociaż nie istnieją twarde statystyki w tym względzie i jesteśmy zdani na szacunki, to w największych miastach Polski pod zaborami, zamieszkiwanej przez ok. 30 mln ludzi, liczba takich osób mogła sięgać nawet 200 tys., czyli ok. 0,7 proc. populacji. Obecnie – w kraju liczącym ok. 38 mln mieszkańców – osób w kryzysie bezdomności jest ok. 31 tys., czyli ok. 0,08 proc. populacji. To ośmiokrotny spadek. Co więcej, nic nie wskazuje na to, by problem masowej bezdomności w Polsce wracał, gdy jednocześnie w państwach Zachodu – od USA, przez Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, po Czechy – przybiera on w ostatnich latach rozmiary epidemii. Co sprawia, że omija ona nasz kraj?
Epidemia bezdomności
W czasach AI, smartfonów i aut elektrycznych, w epoce, która chełpi się, że jest w stanie wyeliminować biedę, zjawisko bezdomności jest prawdziwą zagadką. Owszem, nietrudno się domyślić, co jest jego przyczyną w krajach takich jak Syria czy Sudan, które w globalnych statystykach bezdomności przodują, bo jest nią, rzecz jasna, wojna. Ale dlaczego istnieje ono w zamożnych państwach Zachodu? Osoby doświadczające bezdomności spotkasz w Waszyngtonie, nieopodal Kongresu, gdzie zaczepią cię, prosząc o wsparcie, i w ogródkach brukselskich restauracji, gdzie późnym wieczorem układają się obok siebie w śpiworach, by spędzić kolejną noc.

