Czas niedomknięty
Chcieliśmy, żeby w naszej opowieści tragedia „Heweliusza” z 1993 r. się zuniwersalizowała, żeby stała się metaforą, w której każdy może odnaleźć własną katastrofę

Z Kasprem Bajonem i Anną Kępińską rozmawia Adam Pantak
Jak wiele z tego, co widzimy w serialu „Heweliusz”, jest prawdą?

Kasper Bajon, scenarzysta „Heweliusza”, współscenarzysta m.in. „Wielkiej wody”, „Rojst” i „Rojst 97”, scenarzysta i reżyser „Projektu UFO”, pisarz
Kasper Bajon, scenarzysta „Heweliusza”, współscenarzysta m.in. „Wielkiej wody”, „Rojst” i „Rojst 97”, scenarzysta i reżyser „Projektu UFO”, pisarz
Kasper Bajon: Rolą scenarzysty jest wymieszanie tego, co prawdziwe, z tym, co fikcyjne. Ale w pewnym sensie wszystko, co widzimy na ekranie, jest prawdą, choćby pod względem prawdy emocjonalnej stworzonych postaci. W pracy nad fabułą „Heweliusza” czerpałem oczywiście inspirację z wydarzeń, które miały miejsce. Odnosimy się do elementów historii, choć niekoniecznie dokładnie tak, jak rozgrywały się naprawdę. Natomiast mam nadzieję, że właśnie prawda emocjonalna jest w stu procentach zachowana.

Anna Kępińska, producentka „Heweliusza”, „Wielkiej wody”
Anna Kępińska, producentka „Heweliusza”, „Wielkiej wody”
Anna Kępińska: Sednem faktycznej historii promu „Jan Heweliusz” jest to, że nikt do końca nie zna prawdy. W trakcie kwerendy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że każdy uczestnik wydarzeń ma odrębną perspektywę i własną hipotezę na temat tego, co się wydarzyło. Tworząc ten serial, uciekaliśmy więc przed postawieniem widza w obliczu jednej prawdy. To oczywiste, że z powodów choćby wizualnych przyjęliśmy pewne założenia odnośnie do tego, co się wydarzyło na morzu. Żeby w przekonujący sposób pokazać scenę tonięcia „Heweliusza”, musieliśmy rezygnować z prezentowania zbyt wielu wariantów. Jednak jasno mówimy o tym, że serial jest naszą wizją artystyczną inspirowaną relacjami świadków. Nie zamierzamy wprowadzać odbiorcy w błąd, że serial jest dokumentalnym zapisem tej historii.

