Manifest śląskiego uniwersalizmu
„Aglo” można czytać na dwa sposoby: jako współczesny zaangażowany reportaż i jako wyprawę badawczą w świat śląskiej zaświatowej kosmologii
Za „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” (Czarne, Wołowiec 2020), brawurową reporterską historię o odkrywaniu – a może: wybieraniu sobie – własnej tożsamości, Zbigniew Rokita dostał nagrodę Nike. Zasłużenie. W „Odrzanii” (Znak, Kraków 2023), „włóczęgowskim poemacie reporterskim”, postanowił swoje obserwacje uogólnić, powołując do życia tytułową krainę, położoną na ziemiach należących przed 1945 r. do Niemiec, i szukając tego, co ją różni od, by tak rzec, Polski kontynentalnej. Teza była tam postawiona mocno i dość kontrowersyjnie, ale Rokita dotknął czegoś ważnego – że polska tożsamość ma liczbę mnogą, że są to raczej tożsamości. I że w takiej Zielonej Górze, Szczecinie czy we Wrocławiu (o Katowicach nawet nie wspominając) roszczenia centralnej Polski do budowania jednolitej narracji i monolitycznej pamięci są odbierane jako rodzaj uzurpatorskiej przemocy symbolicznej, nawet nie polonizacja, lecz „wiślanizacja”. Teraz, w „Aglo”, Rokita wraca na Górny Śląsk. Wraca tramwajem.

