Poetyka negocjacji
O tym, czy i jakie jednostki będą stacjonować w Polsce, będą decydować Polska i państwa sojusznicze. Mogę się tu podpisać pod słowami padającymi ze strony rządu. Nic o nas bez nas

Z Marcinem Przydaczem rozmawiają Marek Mikołajczyk i Michał Potocki
Trwa kolejne wzmożenie wokół planów pokojowych dla Ukrainy. Jest pan zadowolony z poziomu, na jakim jest reprezentowana Polska?

Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP, w latach 2019–2023 wiceminister spraw zagranicznych
Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP, w latach 2019–2023 wiceminister spraw zagranicznych
Jest oczywiste, że Polska powinna być przy stole negocjacyjnym. Dotychczas rozmowy były prowadzone w ramach tzw. koalicji chętnych. Prym w Europie wiodły trzy postacie: prezydent Francji, premier Wielkiej Brytanii i kanclerz Niemiec. Powinniśmy oczekiwać, by w tej dyskusji aktywny był również polski premier. Niestety, ostatnie wydarzenia spowodowały, że Donalda Tuska nie ma już nawet w drugim wagonie, został wyłączony z bezpośrednich rozmów. Jest w interesie Polski, by dołączył do stołu.
Dlaczego nie prezydent?
W formacie koalicji chętnych Polskę reprezentował premier. Prezydent pozostaje aktywny na kierunku amerykańskim. Nie możemy abstrahować od wielu złych rzeczy, które wydarzyły się w ostatnim czasie. Mam na myśli paraliż służby zagranicznej, odwołanie z czysto politycznych względów ponad 50 ambasadorów. Do tego dochodzi próba odcięcia prezydenta od informacji. W poniedziałek był w Czechach, niedawno prowadził konsultacje ze Skandynawami i z Bałtami. Amerykanie znają nasze stanowisko: Rosji nie należy ufać, ona nigdy nie zamierzała przestrzegać żadnych porozumień. A ponieważ nie osiągnęła celów strategicznych, to nie jest też zainteresowana trwałym pokojem.

