bezpieczeństwo
Jak i po co truto Romana Abramowicza
Na podstawie rozmów z osobami znającymi kulisy podróży oligarchy odtworzyliśmy jego rolę w rozmowach pokojowych i okoliczności zatrucia środkiem chemicznym

Trzeciego marca, w czasie rejsu z Jasionki do Ankary, Roman Abramowicz żartował o podstawionym przez Turków samolocie. Jako koneser prywatnych odrzutowców docenił wybór. Jego stan zdrowia stale się jednak pogarszał. Abramowicz najpierw skarżył się na ból i łzawienie oczu, potem zaczął tracić wzrok i pojawiły się problemy skórne. Po lądowaniu trafił do szpitala. Podano mu leki i pobrano próbki do badania. – Wynik na obecność substancji chemicznej był pozytywny. Ustalono jednak, że była ona dość słaba – przekonuje nasze źródło. Nie udało nam się ustalić, jaki konkretnie środek wykryto. – Zinterpretowaliśmy to jako sygnał dla Abramowicza, oczywiste ostrzeżenie – mówi nasz rozmówca. Sam oligarcha był przekonany, że za atakiem stoją rosyjscy twardogłowi z tzw. partii wojny, niezainteresowani negocjacjami.





