Na Południu słychać tupanie
Świat staje się multipolarny. Wprawdzie zakończony w tym tygodniu szczyt grupy BRICS nie przyniósł fajerwerków, ale stare mocarstwa nie mogą lekceważyć strategicznego potencjału oraz rosnących aspiracji globalnego Południa

Ilekroć propagandyści z krajów BRICS prężą muskuły, wskazując, ile to procent ludności świata oraz globalnego PKB przypada na ten blok, warto przypominać starą anegdotę o tym, jak mrówka i słoń maszerowały przez most. Mrówka w pewnym momencie dumnie konstatuje: ale tupiemy!
Tym razem „tupią” wspólnie dwa słonie: chiński i indyjski. Reszta w porównaniu z nimi to wciąż mrówki (choć trzeba przyznać, że niektóre są bardzo jadowite, zwłaszcza rosyjska). W dodatku oba wielkie ssaki mają sporo sprzecznych interesów i są poważnie skonfliktowane. Mniejsze stworzenia też często gryzą się między sobą. To tylko jeden z powodów, dla których grupa BRICS raczej nigdy nie będzie realnym sojuszem, stanowiącym globalną alternatywę wobec instytucji międzynarodowych, stworzonych i kontrolowanych przez USA oraz ich partnerów z G7. Jest natomiast dla wielu uczestników dogodnym forum, by zaprzyjaźnić się ciut bardziej z którymś ze „słoni”, uzewnętrznić i odreagować nieco antyzachodnich frustracji, a przy okazji popisać się przed wewnętrzną publiką jakimś malowniczym gestem. Tak jak wiele poprzednich, również szczyt w Brazylii przyniósł więc sporo kuluarowych uzgodnień bilateralnych, ale jeszcze więcej tromtadrackich haseł i ambitnych deklaracji, które raczej nigdy nie zostaną zrealizowane w praktyce.

