Przyszłość na cmentarzu
Żałoby i pogrzeby dla świadków i uczestników były i są wydarzeniami bolesnymi. Trudno jednak odmówić im możliwości tworzenia wspólnoty – także narodowej

Prus umarł! To było prawdopodobnie najczęściej wypowiadane zdanie w Warszawie w niedzielę 19 maja 1912 r. Ci, do których nie dotarła ta wiadomość, w poniedziałek nie mieli już szansy na nią nie trafić. Na murach miasta porozlepiano klepsydry informujące o zgonie pisarza, ale też o nabożeństwie żałobnym za jego duszę oraz o wyprowadzeniu zwłok. Pogrzeb zaplanowano na środę 22 maja.
Miasto żyło tym wydarzeniem. Szybko zawiązał się Komitet Pogrzebowy, na którego czele stanął Henryk Sienkiewicz. Gazety rozpisywały się o zasługach Prusa, wychwalały jego oddanie ludziom. „Kurier Warszawski” dzień po śmierci autora „Lalki” pisał, że „wielkiego pisarza straciła literatura polska, wielkiego obywatela – naród, wielkiego syna – ojczyzna. (…) To piękne, pełne cnoty i prawości życie, strawione od wczesnej młodości w służbie wiernej i oddanej społeczeństwu, dalekie od myśli o sobie, czujne na każdy głos niedoli, idące na jej zew ze słowami pokrzepienia i miłości, rządzone najszlachetniejszemi porywami serca i nagłębszemi motywami powszechnego przekonania – zgasło niespodziewanie dla nas wszystkich”.
Nie było w tych słowach cienia przesady. Bolesław Prus był nie tylko pisarzem i dziennikarzem. Dużą część swojego czasu poświęcał innym. Opiekował się sierotami, dbał o nauczycieli, młodzież wiejską, organizował kursy dla analfabetów. W swoich artykułach często występował w roli ludowego trybuna zwracającego uwagę na sprawy ważne dla społeczeństwa. Choć więc chciał, aby ostatnia jego droga była skromna, trumnie z

