Szkody niczyje
Mówi się, że jesteśmy pazerni i że przez nas górnicy stracą pracę. Tylko dlaczego ratowanie kopalni odbywa się naszym kosztem?


Za trzecim razem zatrzęsły się już nie tylko szklanki. Ogrodzenie runęło, krawężniki przed domem wybrzuszyły się i popękały. W ogrodzie puściła rura wodociągowa, a fundament odłączył się od reszty budynku. – Gdy zawiadomiłem kopalnię, wysłano ekipę remontową, która stwierdziła, że nie bierze odpowiedzialności za naprawę. Musiałem się wyprowadzić – opowiada pan Grzegorz z Goczałkowic-Zdroju. Od tamtego czasu minęło pięć lat. Gdyby dom nie był podparty olbrzymimi belkami, dawno by się zawalił. – Dostałem go od teściów i rozbudowałem w latach 90. Wszyscy zapewniali wtedy, że kopalnia nie będzie tu prowadzić działalności. Przez lata na domu nie było żadnej ryski – podkreśla pan Grzegorz.
Silesia to największa prywatna kopalnia węgla kamiennego w Polsce. Główna część zakładu znajduje się w Czechowicach-Dziedzicach, ale obszary wydobywcze rozciągają się również na położoną kilka kilometrów dalej gminę Goczałkowice-Zdrój.
Przez długi czas kopalnia uchodziła za udany przykład prywatyzacji. Po transformacji koncesję na wydobycie otrzymała Nadwiślańska Spółka Węglowa. W 2003 r. zakład przejęła Kompania Węglowa S.A. w Katowicach, która po czterech latach uznała, że dalsza działalność jest nieopłacalna i przeznaczyła go do likwidacji. Silesia była – i wciąż jest – jednym z większych pracodawców w regionie, dlatego widmo jej zamknięcia wywołało w lokalnej społeczności niepokój. Górnicy próbowali nawet na własną rękę szukać inwestora.
Nabywca znalazł się w 2010 r. – kopalnię kupił czeski koncern EPH. Dekadę później przyszedł kolejny kryzys, tym razem związany z malejącym zapotrzebowaniem na węgiel, spadającymi cenami uprawnień do emisji i coraz cieplejszymi zimami. W 2021 r. Przedsiębiorstwo Górnicze „Silesia” znowu zostało sprzedane – nowym właścicielem została świadcząca usługi górnicze polska firma Bumech. Transakcja opiewała na ok. 19 mln zł.

