Dobra księżna z Książa
Bajkowy przydomek Daisy może być mylący. Niewiele było arystokratek równie twardo stąpających po ziemi i zaangażowanych w problemy zwykłych ludzi jak Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless

Sierpień 1914 r. Przed kwaterą regimentu w Poczdamie, w którym służy książę Jan Henryk XV Hochberg von Pless, zatrzymuje się taksówka, z której wysiada wzburzona dama. Dostojny wojskowy omal nie dostaje palpitacji serca na jej widok. „Co Ty tutaj robisz?” – pyta ostro. „Twoje miejsce jest w Książu, skoro wróciłaś. Pojedź tam natychmiast i zajmij się swoimi ogrodami. I na miłość boską, przestań wreszcie mieszać się do polityki! Chyba nie rozumiesz, w jak delikatnej sytuacji się znalazłaś” – mężczyzna surowo upomina przybyłą. Trafiła jednak kosa na kamień – wzburzoną damą, którą w obliczu wojny próbował odesłać w zacisze bezpiecznego domu, była Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, nazywana księżną Daisy. Nie była ona typem osoby, która w realiach dziejowej katastrofy odcięłaby się od problemów kraju. Dlatego teraz Daisy patrzy odważnie mężowi w oczy i składa oświadczenie, którego prawdziwość potwierdzą następne lata jej życia: „Nie mogę spokojnie siedzieć w Książu, gdy dzieją się takie rzeczy”. Rozmowę, jaka miała się odbyć między małżonkami von Pless tuż po wybuchu I wojny światowej, przedstawia tak Dorota Ponińska w książce „Daisy i

