O coś więcej niż Ukraina
Prawdopodobne jest, że kiedy wojna w Ukrainie się skończy lub ucichnie, Rosja natychmiast odczuje pokusy, by pójść dalej
Ćwiczenia ukraińskich żołnierzy. Donieck, 4 stycznia 2025 r.
Zachodnie analizy sytuacji wojennej można dzielić na bardziej i mniej proukraińskie albo bardziej i mniej pesymistyczne. Ale ważniejszy jest podział inny. Na te analizy, do autorów których dociera to, że konflikt ten działa jako katalizator fundamentalnych zmian wychodzących poza Ukrainę; że nawet ewentualne zakończenie obecnej wojny będzie finałem tylko pewnej jej fazy. Oraz na te, których autorzy tego nie chcą dostrzec. Wzbraniają się przed dostrzeżeniem czegoś jeszcze: że do „normalności” sprzed 24 lutego 2022 r. powrotu nie ma.
Dla analiz drugiego typu bardzo charakterystyczny jest wyższościowy język niegdyś wszechpotężnego Zachodu. Można odnieść wrażenie, iż o zakończeniu trwającej już trzy lata wojny z udziałem supermocarstwa myśli się tu niemal tak, jakby chodziło o prowadzoną z wysokości Camp David mediację między jakimś tam Irakiem a jakąś tam Syrią. Że wystarczy jedynie wymyślić odpowiednie zachęty dla obu stron, a te przyklasną pokojowym propozycjom.
Walka w klatce
Niestety jest to podejście dominujące wśród ludzi szykujących się do przejęcia władzy w Waszyngtonie. Generał Keith Kellogg, którego Donald Trump mianował wysłannikiem dla uregulowania konfliktu w Ukrainie, obrazowo przedstawia tę wojnę jako walkę w klatce dwóch zapaśników – potrzebują oni sędziego, który przerwie ich starcie, a tym sędzią może być tylko nowy prezydent USA.