Nie szaleję z powodu Pegasusa
Na razie sprawa inwigilacji zajmuje wyłącznie wyborców Platformy. I to tych hardcorowych, którzy uważają, że PiS jest zły, faszystowski i gdyby nie podsłuchiwał, to PO w 2019 r. wygrałaby wybory

Z Michałem Fedorowiczem rozmawia Magdalena Rigamonti
Pracuje pan z nimi dalej?
Pyta pani o polityków? Tak, pracuję.
Kiedy rozmawiacie, to wyłącza się telefony?
Kiedy rozmawiam z politykiem - z każdej opcji - telefon odkładam. Polityk też.
Do innego pomieszczenia?
Do innego pokoju. I nie, nie teraz, po Pegasusie. Zawsze tak było. Od kiedy pamiętam. Kiedy wchodziliśmy na rynek i zaczynaliśmy zbierać dane, analizować je, tworzyć raporty, to z automatu zakładaliśmy, że oficer słucha. I nieważne, która opcja polityczna rządzi. Trzeba założyć, że oficer zawsze będzie słuchał. Dlatego nie szaleję z powodu Pegasusa. Oczywiście słuchanie opozycji, słuchanie obywateli, wykradanie ich danych z telefonów, wprowadzanie do nich fikcyjnych danych to nielegalne praktyki, ale... W sumie to prawie nikogo nie obchodzi.
To pan wie z internetu?
Z danych, które analizuję w Instytucie Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. Agregujemy z zespołem informacje dotyczące tego, co dzisiaj robi, jak się zachowuje i jakimi emocjami kieruje elektorat w danej bańce. Sprawdzam, co ludzi interesuje, a co nie. Oprócz tego mam też tzw. sybillę…
Która przepowiada przyszłość?
Która jest w stanie zrobić predykcję. Mówi, co się może wydarzyć, w którą stronę to wszystko może pójść. Internet oddaje nastroje społeczne w czasie rzeczywistym. Nie trzeba czekać na skapywanie danych z sondaży. Dokładnie w momencie, kiedy coś się dzieje, o tym się wie. I na razie sprawa Pegasusa zajmuje wyłącznie wyborców Platformy Obywatelskiej. I to tych hardcorowych, którzy uważają, że PiS jest zły, faszystowski i gdyby nie podsłuchiwał, to PO w 2019 r. wygrałaby wybory. System, w którym żyjemy, działa bardzo prosto. Na Twitterze pojawia się informacja korzystna albo niekorzystna dla danego obozu. W jednej bańce politycznej od razu hurraoptymizm. Słychać, że to ciężka afera, skandal, hańba. Politycy zaraz robią pod ten temat konferencję prasową. Sprawa oczywiście się klika, dostaje się do prawdziwych mediów, pojawiają się wypowiedzi polityków w rodzaju: „w każdym normalnym kraju po takiej aferze rząd podałby się do dymisji”. Paradoksalnie te dwie bańki, PiS i anty-PiS, robią na sobie ciągle spore wrażenie. Przecież dzisiaj żyjemy w świecie, w którym nieważne jest, co powie Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk, bo wiemy, jakie to wywoła rekcje. Wiemy, że druga bańka zawsze będzie oburzona. Jeżeli w pierwszej temat dynamicznie leci, to w drugiej pojawiają się kontrargumenty. Popatrzmy na przykładzie Pegasusa. Kiedy okazało się, że służby inwigilowały opozycję w czasie kampanii wyborczej w 2019 r., to zaraz szybko Prawo i Sprawiedliwość przygotowało w swoich mediach materiały o tym, jak to w latach 2007-2015 za rządów Platformy służby inwigilowały polityków ówczesnej opozycji i dziennikarzy.



