Z zadyszką i przeszkodami
Nie tylko Polska nie nadąża w wyścigu za rosnącymi wymogami UE. Meta w postaci gospodarki bezodpadowej oddala się w zasadzie całej Europie

Zaledwie co trzecie opakowanie plastikowe trafia w Europie do recyklingu, a produkuje się ich tutaj 26 mln ton rocznie. Pozostałe dwie trzecie lądują na składowiskach albo są spalane lub wywożone do biedniejszych krajów (głównie azjatyckich), gdzie o dochowaniu jakichkolwiek ekologicznych standardów nie może być mowy. Tak się dzieje z odpadami w większości krajów UE, które podobnie jak my od lat zmagają się z milionami ton jednorazowych, nienadających się do przetworzenia produktów.
Wkrótce ma się to zmienić. Tak przynajmniej czytamy w licznych unijnych dokumentach, w których co kilkanaście miesięcy obwieszczane są nowe plany zmian przepisów i instrumenty wsparcia. To niekiedy tysiące stron rekomendacji, priorytetów i celów. Te ostatnie są coraz bardziej wyśrubowane. Tyle że zdecydowana większość krajów UE od wielu lat nie radzi sobie nawet z poprzednimi, łagodniejszymi. Papier wszystko przyjmie – mówią coraz liczniejsi branżowi sceptycy, którzy coraz częściej mają wątpliwości, czy unijne wymogi są w ogóle możliwe do spełnienia, a narzędzia do ich realizacji adekwatne.
Bruksela na razie hołduje zasadzie „ani kroku wstecz” i odrzuca pomysły, by urealnić cele, które są poza zasięgiem zdecydowanej większości krajów UE. Na ile taka polityka się sprawdza? Powiedzieć, że stoimy w miejscu, byłoby nadużyciem, bo owszem, co roku zbliżamy się do wyśrubowanych poziomów, tyle że minimalnie. Przykładowo ilość wszystkich odpadów, również przemysłowych, składowanych w UE spadła w latach 2010–2018 r. o 7,6 proc., czyli zaledwie z 173 mln ton do 160 mln ton rocznie. Śmieciowa rewolucja raczkuje w tempie zbyt wolnym, by chociaż nadążyć za coraz większą lawiną produkowanych przez nas odpadów, a co dopiero mówić o radykalnym zwiększeniu odsetka tych trafiających do recyklingu.



