Mistrz niezgody
Czy tego chciał, czy nie, serbski tenisista awansował na pierwszego globalnego superbohatera wyznawców tezy o covidowej dyktaturze

Po wydaleniu z Australii za brak paszportu covidowego Novak Djoković, numer 1 tenisowego rankingu i jeden z najlepszych graczy w historii, nie wrócił od razu do posiadłości w hiszpańskiej Marbelli, gdzie mieszka na stałe. Nie spotkałby się na Półwyspie Iberyjskim z ciepłym przyjęciem – prawie 90 proc. Hiszpanów ma za sobą dwie dawki szczepienia. Wolał polecieć do swojej ojczystej Serbii, gdzie ma status narodowej ikony i zawsze witany jest z fanfarami. Tym razem na lotnisko w Belgradzie ściągnęli nie tylko fani tenisa, lecz również ci, których bohaterem Djoković został dopiero w ostatnich tygodniach: antyszczepionkowcy.
Dramatyczna saga rozpoczęła się 4 stycznia od wpisu na Instagramie. Djoković – zdeklarowany przeciwnik szczepień – pochwalił się, że jest w drodze na wielkoszlemowy turniej dzięki specjalnemu zwolnieniu, które otrzymał od władz. Australijczycy nie mogli tego odebrać inaczej niż jak tłusty środkowy palec pokazany całemu narodowi. Udzielenie taryfy ulgowej gwieździe sportu z historią pseudonaukowych wypowiedzi i lekceważącego podejścia do pandemii było jaskrawym dowodem na to, że bogaci i sławni funkcjonują na innych zasadach niż reszta społeczeństwa. Gdy serbski tenisista wysiadał z samolotu w Melbourne po 14-godzinnym locie z Dubaju, przez antypody przetaczała się fala wściekłego gniewu, a na Twitterze szalały hasła #DjokovicOut i #NoVaxDjoCovid.
Australijczycy przez blisko dwa lata pokornie znosili drakońskie obostrzenia w imię polityki „zero



