Jastrzębie w gołębniku?
Mało kto śledzi wybory nowych członków RPP. A szkoda, bo to od nich będzie zależeć przez kilka najbliższych lat oprocentowanie kredytów, kurs złotego, a w efekcie inflacja
Tyle na temat wyboru członków Rady Polityki Pieniężnej mówi konstytucja: „W skład Rady Polityki Pieniężnej wchodzą Prezes Narodowego Banku Polskiego jako przewodniczący oraz osoby wyróżniające się wiedzą z zakresu finansów powoływane na 6 lat, w równej liczbie przez Prezydenta Rzeczypospolitej, Sejm i Senat”. Ustawa zasadnicza nie precyzuje nawet, ilu członków ma liczyć RPP. Dopiero ustawa o NBP wyjaśnia, że razem z prezesem jest ich dziesięciu.
Większość członków rady w ciągu kilku tygodni skończy lub w ciągu ostatnich kilku dni skończyła kadencję rozpoczętą w 2016 r. Czas na nowych. To, czy będą jastrzębiami – zwolennikami wysokich stóp procentowych, którzy chcą mieć jak najniższą inflację, czy gołębiami, którzy godzą się na niższe stopy i wyższą inflację, licząc na to, że pozwoli to na osiągnięcie wyższego wzrostu PKB i mniejszego bezrobocia, może przesądzić o warunkach, w jakich będzie funkcjonować gospodarka w ciągu kilku najbliższych lat.
Na kogo padł wybór
Jako pierwszy z zadaniem poradził sobie Senat. Już w ubiegłym tygodniu izba przegłosowała, że do najważniejszego dla rynku finansowego państwowego organu wejdą Przemysław Litwiniuk i Ludwik Kotecki. Pierwszy to samorządowiec i prawnik z Lublina, rekomendowany przez PSL. Drugi był wskazany przez Platformę Obywatelską. Za czasów jej rządów był wysokim rangą urzędnikiem resortu finansów, przez pewien czas wiceministrem, a także pełnomocnikiem rządu do spraw wprowadzenia euro. Na razie senatorowie wybrali dwóch członków RPP. Kadencja trzeciego nominata Senatu kończy się jesienią.



