Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-11-18

Drugiej porażki się nie wybacza

Mimo że Partii Republikańskiej zapewne uda się odzyskać większość w Izbie Reprezentantów, wybory do Kongresu należy uznać za jej klęskę

Midtermy, czyli wybory w połowie kadencji prezydenta, zwykło się uważać za referendum w sprawie popularności administracji. Po dwóch latach rządów jednej partii wyborcy po raz pierwszy mają szansę wyrazić swoje niezadowolenie. A na ogół są już rozczarowani i głodni zmian, więc głosują na inne ugrupowanie albo zostają w domach. Profesor John T. Woolley, wykładowca politologii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, pokazał, że w 22 wyborach w połowie kadencji, jakie odbyły się w latach 1934–2018, partia urzędującego prezydenta traciła średnio 28 miejsc w Izbie Reprezentantów i 4 miejsca w Senacie. Ale bywały znacznie gorsze wyniki. Donald Trump stracił w 2018 r. 41 miejsc na rzecz demokratów, a Barack Obama w 2010 r. aż 63 na rzecz republikanów. Od 1934 r. partia prezydencka powiększyła swój stan posiadania w Senacie sześć razy, ale w Izbie Reprezentantów jedynie trzy. W obu izbach Kongresu partia gospodarza Białego Domu jedynie dwukrotnie odniosła sukces. A mówimy o ponad ośmiu dekadach, w których urzędowali tak silni prezydenci jak Franklin Delano Roosevelt, Lyndon Johnson, Richard Nixon czy Ronald Reagan. Każdy z nich z powodzeniem ubiegał się o kolejne kadencje w Białym Domu. Nawet dla popularnych liderów midtermy to zatem niełatwe wyzwanie. A Joe Biden popularny nie jest.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00