Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-11-18

Być jak Chicago Bulls

C zy Michael Jordan zostałby największym graczem w historii koszykówki, gdyby nie wspierali go Scottie Pippen oraz Dennis Rodman? Oczywiście, że nie. Więc może czas wyciągnąć z tej historii kilka wniosków dla siebie?

Mikrozarządzanie to nie tylko kierowanie na podstawowym poziomie, tym terminem można też określić istotny problem wielu naszych przedsięwzięć. Sprowadza się on do tego, że ci najbardziej energiczni zazwyczaj robią najwięcej. I nieustannie powierza się im kolejne zadania. To logiczne, w końcu wiadomo, że zawsze „dowiozą” wynik. W pewnym momencie procesu nie da się zatrzymać - i liderzy nawykli do nadawania tonu zespołom zazwyczaj kończą jako mikromenedżerowie. Doświadczenie nauczyło ich, że jeśli nie powiedzą „jak”, nic nie będzie zrobione. A ponieważ człowiek kocha najbardziej własne pomysły, to nic dziwnego, że nasze „jak” szybko urasta do rodzaju przezroczystej klatki. Niby każdy inny może zrobić wszystko po swojemu, lecz w praktyce nie robi. Po co ryzykować starcie z mikromenedżerem. Lepiej odbębnić wedle jego „jak” i spokojnie iść do domu. Zdaniem Dana Sullivana i Benjamina Hardy’ego mamy tu do czynienia z uniwersalną pułapką, w którą wpada większość zdolnych liderów oraz menedżerów. W efekcie nie mogą przezwyciężyć ograniczeń, co oczywiście ich frustruje. Stają się więc nieznośni. Nierzadko rodzi się z tego biurowa tyrania. I nieskrywane przekonanie rzutkiego lidera, że otaczają go same miernoty.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00