Kawy w papier nie nalejesz
Czy są „dobre” i „złe” jednorazowe kubeczki? I na jakie cele trafią opłaty za ich wykorzystywanie, które zbiera państwo? Odpowiedzi bynajmniej nie są jednoznaczne

O tym, że od lat zmagamy się z prawdziwym (i dosłownym) zalewem jednorazowego plastiku, który strumieniami płynie do zbiorników wodnych, niemal nikogo nie trzeba już przekonywać. A jeśli nawet, to liczby mówią same za siebie. Co najmniej 150 mln ton plastiku znajduje się w morzach i oceanach, rocznie trafia do nich kolejne 4,8–12,7 mln ton (wyliczenia Biura Analiz Parlamentu Europejskiego). Nie wszystko udaje się wyłowić. Opublikowane w 2024 r. wyniki badania przeprowadzonego przez australijską agencję rządową CSIRO oraz Uniwersytet w Toronto wskazały, że na dnie może spoczywać do 11 mln ton plastiku. Badacze z CSIRO wyliczyli również, że w każdej minucie do mórz i oceanów trafia tyle plastiku, ile mogłaby pomieścić ciężarówka.
Jak Unia wojuje z plastikiem
Ponad połowę zanieczyszczających zbiorniki wodne odpadów stanowią plastikowe elementy narzędzi połowowych (27 proc. wszystkich odpadów) oraz artykuły jednorazowego użytku (aż 49 proc. wszystkich odpadów). Komisja Europejska opublikowała listę przedmiotów najczęściej znajdowanych na plażach i wybrzeżach mórz. Niechlubne podium zajmują butelki na napoje, nakrętki i pokrywki pojemników na żywność. Na dalszych pozycjach uplasowały się m.in. niedopałki papierosów, opakowania, np. po chipsach, a także artykuły higieniczne, kubeczki na napoje i słomki oraz pojemniki na żywność typu fast food.




