Niebezpieczna naiwność
O zmianie reżimu w Iranie mówi się od dekad. I wydaje się ona coraz bardziej nieprawdopodobna
Zaledwie kilkadziesiąt godzin po tym, jak pierwsze izraelskie bomby spadły na Iran, premier Binjamin Netanjahu zaczął sugerować obalenie dyktatury ajatollahów. – Operacja z pewnością mogłaby zaowocować zmianą reżimu, skoro jest on tak słaby – oznajmił na antenie Fox News. – Decyzja o tym, by działać, należy do Irańczyków – zagrzewał, dodając, że 80 proc. irańskiego społeczeństwa chętnie wyrzuciłoby tych „teologicznych złodziei”.
Prezydent Donald Trump początkowo nie podchwycił tej melodii, ale zmienił ton, gdy sam zdecydował się na naloty. – „Używanie słów Zmiana Reżimu jest niepoprawne politycznie, ale jeśli obecny Irański Reżim nie jest zdolny do UCZYNIENIA IRANU ZNOWU WIELKIM, dlaczego nie miałoby dojść do zmiany Reżimu??? MIGA!!! (Make Iran Great Again – red.)” – pisał na platformie społecznościowej.
Krótko po publikacji posta wiceprezydent J.D. Vance i szef Pentagonu Pete Hegseth zaprzeczyli, by w amerykańskiej operacji chodziło o obalenie władz, ale słowa o zmianie reżimu żyły już w mediach swoim życiem.
Zarówno Izraelczycy, jak i Amerykanie mają świadomość, że pozbycie się ajatollahów – nawet jeśli technicznie możliwe – zapewne przyniosłoby gorsze skutki niż ich dalsze tolerowanie. Władze w Teheranie niemal całkowicie wyeliminowały wewnętrzną opozycję. Dlatego słowom izraelskiego premiera i amerykańskiego prezydenta towarzyszyło milczące wyczekiwanie Irańczyków. Z jednym wyjątkiem.