Miliarderom nie chodzi o wolny rynek
Duże pieniądze mogą zawrócić w głowie, ale nie powinniśmy pozbywać się miliarderów. Należałoby raczej pozwolić im bankrutować

Mamy już tyle pieniędzy, że moglibyśmy właściwie wykupić świat na własność. Jesteśmy jak prezydent USA, a właściwie to jesteśmy od niego ważniejsi. Nasze produkty zmieniają rzeczywistość. Nie zawsze na lepsze i czasem powodują wiele zła, jednak gdy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości czy wyrzuty sumienia, wypieramy je. Morderstwo albo oszustwo naprawdę miałyby być naszą winą? Niemożliwe. To zapewne fake i manipulacja. Jedyne, o czym myślimy, to aktualna wycena naszego majątku. Rośnie czy maleje – ta myśl nie daje nam spać. Nawet poważna choroba nie prowadzi nas do głębszej refleksji, nie budzi w nas pokory. Przeciwnie. Sprawia, że śmierci też nie szanujemy i – dla kasy – jesteśmy gotowi zabić. Taki obraz najbogatszych ludzi świata rysuje Jessy Armstrong w wyprodukowanej dla HBO satyrze „Mountainhead”. Czterej superbogacze – przywodzący na myśl tuzów Doliny Krzemowej – organizują wypad w góry, w trakcie którego licytują się swoimi sukcesami. W tym samym czasie świat ogarniają zamieszki będące skutkiem ich działalności, ale to skłania ich tylko do rozważań, jak na tym zarobić.
Czy ludzie bogaci naprawdę tak postrzegają świat? Bo jeśli tak, to może rzeczywiście powinniśmy, jak sugeruje brytyjski socjolog Tom Malleson, „zlikwidować grupę superbogatych”?

