Bunt graczy

Niejasne algorytmy, arbitralne kasowanie treści, blokowanie kont użytkowników pod wątpliwymi zarzutami i długi proces odzyskania profilu – to tylko niektóre z zarzutów, które padają pod adresem cyfrowych gigantów. Wątpliwe praktyki szybko dotarły również do świata gamingu. Normą stało się wypuszczanie na rynek gier wadliwych lub niedokończonych. To skutek drastycznego odchudzania zespołów deweloperskich, a jego głównymi ofiarami zostali testerzy. W konsekwencji twórcy „łatają” swoje gry tygodniami, a nawet miesiącami, sugerując się opiniami wściekłych fanów. Tym samym przerzucają część kosztów produkcji na klientów.
Zdecydowana większość gier kupowana jest obecnie w formie cyfrowej – według danych PlayStation tylko jedna trzecia sprzedaży przypada na wersje pudełkowe. Rośnie też popularność masowych gier online (MMO – massively multiplayer online) i tzw. gier usług, w przypadku których producenci z góry zapowiadają regularne dodawanie nowych treści, by można było w nie grać w nieskończoność. Ta ostatnia kwestia stała się zarzewiem najgłośniejszego ostatnio sporu między producentami a klientami. Sporu, który może się przyczynić do regulacji największych platform.

