Buldożer pełznie już ku Poczekalni
Epidemia samobójstw ważnych ludzi w Rosji trwa już ponad trzy lata, ale jeszcze nigdy nie doszła do tak bliskiego kręgu Putina jak w zeszłym tygodniu, kiedy znaleziono ciało Romana Starowojta

Winston Churchill, który potrafił króciutko podsumowywać charakterystyczne cechy państwowości rosyjskiej („Rosja to zagadka, opakowana w tajemnicę, wewnątrz enigmy”, „Rosja nigdy nie jest aż taka słaba ani aż taka silna, jak w danym momencie wygląda”), jest też autorem metafory, według której dla zewnętrznego obserwatora polityka wewnętrzna Moskwy to „walka buldogów pod dywanem”. Nie wiemy o niej właściwie nic, dopóki spod dywanu nie wypadnie zakrwawione truchło jednego z walczących. To porównanie musi przyjść na myśl, kiedy dowiadujemy się o tym, co się ostatnio w okolicach Kremla dzieje.
Dziwna śmierć
Niewiele wiadomo np. o samobójstwie ministra transportu Romana Starowojta, który został znaleziony w parku w podmoskiewskiej Rublowce (najbardziej elitarne osiedle dla najbogatszych), obok swej luksusowej tesli, zastrzelonego z leżącego obok pistoletu Glock – podarunku od samego Władimira Putina.
Już chronologia jest w tej sprawie tajemnicza. Starowojt został zdymisjonowany tuż przed śmiercią, ale wiele wskazuje na to, że tak naprawdę już po niej. W tej manipulacji sekwencją zdarzeń miało zdaniem części obserwatorów chodzić o to, żeby zasugerować, że mamy do czynienia z odruchem desperacji urzędnika, który utracił zaufanie Numeru Pierwszego, i o odwrócenie uwagi od prawdziwych okoliczności tego desperackiego gestu.

