ESEJ
Gra o status quo
Umościliśmy się w międzynarodowym status quo jak w ciepłym kocu. Rzadko dostrzegamy, że jego upadek – owszem, niosący zagrożenia – jest szansą na poprawienie naszej pozycji, o ile zechcemy podjąć ryzykowną grę

W obliczu rozpadu postzimnowojennego porządku międzynarodowego Polska może uczynić dwie rzeczy. Pierwszy scenariusz to maniakalno-depresyjna „trumpologia”, czyli śledzenie wypowiedzi i nastrojów obecnego lokatora Białego Domu w celu dojrzenia w nich domniemanego drugiego i trzeciego dna. Faza euforii, gdy wydaje się, że Trump obroni nas przed całym złem tego świata, przeplatać się będzie z poczuciem głębokiego skrzywdzenia, gdy znów będzie się rozwodził nad obustronnymi korzyściami przyjaźni z Rosją.
Drugi scenariusz to wykształcenie niepodległych zdolności państwa, społeczeństwa i jego elity – tak aby móc definiować własne interesy i strategie ich realizacji. Ten scenariusz wymaga jednak większej skłonności do ryzyka, a przede wszystkim zmiany postrzegania status quo – położenia, w którym zdążyliśmy się zadomowić.
Mówiąc o status quo, mam na myśli po pierwsze, nasze miejsce w dotychczasowej amerykańskiej architekturze bezpieczeństwa; wprawdzie poślednie, ale wystarczające dla zaistnienia elementu drugiego – naszego dotychczasowego ulokowania w światowym łańcuchu wartości. Tego umiejscowienia, które m.in. niemieccy badacze Dorothee Bohle czy Andreas Nölke określili mianem gospodarki zależnej („dependent economy” lub „dependent capitalism”).
Stosunek do status quo jest, z filozoficznego punktu widzenia, najbardziej podstawowym czynnikiem normatywnym: determinuje postrzeganie tego, co jest, w świetle tego, co powinno być, oraz tego, co chcielibyśmy, aby zaistniało. Wpływa więc zasadniczo na motywacje, postawy i przekonania. Postrzeganie stanu aktualnego określa wielkość popytu na zmiany, by posłużyć się żargonem ekonomicznym, i gotowość do podjęcia ryzyka zmian. Tu tkwi odpowiedź np. na pytanie, dlaczego Chiny zaakceptowały rolę podwykonawcy tylko czasowo, zaś nasze elity intelektualne i polityczne umościły się w tym podwykonawstwie jak w ciepłym kocu. Polski popyt na zmianę status quo jest zbyt mały.

