Będziemy pracować dłużej. To pewne
Prospektywne podwyższenie wieku emerytalnego ułatwiłoby ludziom przygotowanie się do tego, co i tak nastąpi, ale na tym przegrywa się wybory
Z Markiem Górą rozmawia Joanna Śliwińska
Jest pan współtwórcą obowiązującego od 1999 r. systemu emerytalnego. Jak wyjaśniłby pan to, że emerytury, a dokładniej stopa zastąpienia (czyli w uproszczeniu to, jaki procent ostatniego wynagrodzenia stanowi emerytura), ciągle spada?

Marek Góra, profesor ekonomii, wykładowca SGH. Współtworzył polski system emerytalny
Marek Góra, profesor ekonomii, wykładowca SGH. Współtworzył polski system emerytalny
Przede wszystkim chciałbym uświadomić wszystkim, że wysokość emerytury nie zależy od konstrukcji systemu emerytalnego. Każdy system opiera się na tym samym: starzy korzystają z tego, co aktualnie wypracowują młodzi. Na starość otrzymujemy proporcjonalnie tyle, ile kiedyś do tego systemu włożyliśmy, co jest teraz prezentowane w zindywidualizowany sposób. Zadaniem systemu emerytalnego jest jedynie stworzenie ram do realizacji tego. Zmiana przepisów może doraźnie wpłynąć na to, ile wynoszą emerytury, ale długofalowo już nie.
Od czego zależy stopa zastąpienia w indywidualnych przypadkach?
W tradycyjnych systemach zależała od różnych formuł i politycznych decyzji. Środki dzielone między emerytów zależały jednak od tego, ile kolejne aktywne pokolenie chciało (musiało) i mogło na to przeznaczyć. Inaczej się nie da niezależnie od systemu. Jeśli więc chcemy, by emerytury były wyższe, to musimy więcej oszczędzać lub dłużej pracować, czyli później zacząć z tych oszczędności korzystać. To prosta arytmetyka dotycząca każdego systemu emerytalnego. W systemie zlikwidowanym w 1999 r. było to ukryte, teraz jest otwarcie komunikowane – kwotę zgromadzoną na naszym koncie dzieli się przez średnią oczekiwaną długość życia osób (kobiet i mężczyzn razem) w danym wieku. Kwota na koncie to suma wpłaconych składek powiększana w każdym roku o procent odpowiadający wzrostowi sumy wynagrodzeń w gospodarce.


