Podatek węglowy spóźniony o 20 lat
Dwie dekady po rozpoczęciu niszczenia europejskiej wytwórczości dostajemy mechanizm, który może (podkreślam „może”) załagodzić sprawę. Rychło w czas. Jestem pewien, że w przyszłości historycy gospodarki nie będą zbyt łaskawi dla elit politycznych i ekonomicznych pierwszej ćwiartki XXI w. Z jednej strony zobaczą działający od 2005 r. system ETS, czyli wymuszanie dekarbonizacji gospodarek poprzez obłożenie najbardziej energochłonnych branż przemysłu (hutnictwo stali i aluminium, produkcja cementu, ciepłownictwo) stale rosnącym podatkiem ekologicznym w formie wykupu uprawnień do emisji. Uprawnień, których podaż w systemie ciągle się zmniejsza, a więc ich cena naturalnie idzie w górę. W efekcie polski producent jednej tony stali musi na dzień dobry zapłacić ok. 150 euro za prawa do emisji dwóch ton CO2. Z drugiej strony może do nas wjechać stal z Indii, Ameryki Południowej czy Ukrainy, której producenci nie musieli ponieść tych dodatkowych kosztów. Ciekaw jestem, czy historycy z


