Spadek po Norymberdze
Rozpoczęte 80 lat temu prace Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze były najbardziej spektakularnym momentem powojennych rozliczeń ze zbrodniami III Rzeszy. Swoją rolę odegrali w nich również Polacy

We wtorek 2 stycznia 1945 r. brytyjskie i amerykańskie samoloty nadciągnęły nad Norymbergę. W ciągu kilku godzin bombardowania zniszczeniu uległo blisko 90 proc. zabytkowego Starego Miasta. Gdy wojna dobiegła końca, Norymberga przypominała pustynię, z gruzami zamiast piasku. Jednym z nielicznych ocalałych ważnych obiektów był Pałac Sprawiedliwości. Dziesięć miesięcy po tamtym niszczycielskim nalocie znalazł się w centrum zainteresowania dużej części świata. To w nim obrady miał toczyć Międzynarodowy Trybunał Wojskowy mający osądzić przywódców III Rzeszy.
Dostęp do budynku otrzymali nieliczni. Żeby nikt niepowołany nie dostał się do środka, ten imponujący, zbudowany z szarego piaskowca gmach otoczono zasiekami. Amerykańska żandarmeria wojskowa skrupulatnie sprawdzała każdego wchodzącego. Główne wejście zabezpieczono dodatkowo dwoma czołgami, a także wartą wojskową – choć jej faktyczna rola sprowadzała się do oddawania honorów członkom trybunału oraz oficerom.
20 listopada 1945 r. od wczesnego ranka do budynku ustawiła się kolejka. 250 dziennikarzy, których dopuszczono do pierwszego dnia procesu, chciało jak najszybciej znaleźć się na sali rozpraw. Wśród nich był Edmund Osmańczyk, który zapamiętał, że „sala była ponura, co jeszcze podkreślało w ciemny listopadowy poranek elektryczne światło. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie okna zostały z zewnątrz zakratowane. Ciemnozielone płyty marmurowe, którymi wyłożono główne ściany, nadawały wnętrzu charakter grobowca. Wrażenie to wzmagały umieszczone nad wejściami klasyczne płaskorzeźby atrybutów wymiaru sprawiedliwości”.


