Elastyczny dżihadysta
Jeszcze rok temu za jego głowę można było dostać od Amerykanów 10 mln dol. Tydzień temu ściskał się z Donaldem Trumpem. Prezydent Syrii Ahmad asz-Szara wciąż jest wielką niewiadomą

Oto zapach mężczyzny – oświadczył Donald Trump, odbierając z rąk asystenta pozłacany flakon własnych perfum „Victory 45–47” (w nawiązaniu do dwóch kadencji prezydenckich). Psiknął we własny kark, opryskał asystenta, a potem szyję swojego gościa, który z uśmiechem powąchał dłoń. – Najlepszy zapach. Bierz to. A ten drugi flakon jest dla żony – kontynuował Trump. Tu zawiesił głos. – Ile ma pan żon? Jedną? – rzucił. – Jedną – z pewnym skrępowaniem potwierdził gość. Gospodarz klepnął go rubasznie w ramię. – Z wami, chłopaki, nigdy nie wiadomo.
Kordialna scena rozegrała się w zeszłym tygodniu w Białym Domu. Waszyngton gościł Ahmada asz-Szarę, prezydenta Syrii, a przed laty bliskiego współpracownika numeru dwa w Al-Kaidzie Ajmana az-Zawahiriego i przywódcy Państwa Islamskiego Abu Bakra al-Bagdadiego. Asz-Szara kierował też Frontem an-Nusra – jedną z rebelianckich frakcji, które od 2011 r. walczyły z reżimem Baszszara al-Asada. Organizacja zmieniła szyldy i połączyła się z innymi radykałami, a w 2024 r. w kilka tygodni zmiotła reżim w Damaszku, zmuszając al-Asada do ucieczki do Moskwy.
Asz-Szara i Trump mieli już wcześniej okazję uścisnąć sobie dłonie, gdy spotkali się w komnatach saudyjskiego pałacu królewskiego. Ale przyjazd do Białego Domu to nowe otwarcie. Syryjczyk wyjechał z USA z obietnicą współpracy wojskowej, której fundamentem ma być zwalczanie odradzającego się na Bliskim Wschodzie Państwa Islamskiego. To oznacza możliwość korzystania z danych wywiadowczych, koordynację działań z Pentagonem, wsparcie techniczne, a być może nawet dostawy broni. Dodatkowo Trump zawiesił na pół roku sankcje nałożone na Syrię na podstawie tzw. Ceasar Act. Poparł też pomysł, by wcielić do armii kurdyjskich bojowników z północy kraju i zapewnić sobie spokój na granicy z Izraelem. Nie będzie to łatwe. W oczach Kurdów asz-Szara i jego podwładni niewiele się różnią od masakrujących ich wioski dżihadystów ISIS. Również Izraelczycy nie palą się do umacniania władzy w Damaszku, choćby ze względu na interesy zaprzyjaźnionych z nimi syryjskich Druzów czy obawy o przyszłość okupowanych Wzgórz Golan.


