Świętsi od papieża
Napięcia między obozem MAGA a Kościołem katolickim, któremu przewodził Franciszek, przerodziły się w otwarty konflikt
Gdy po zakończeniu konklawe w 2013 r. świeżo wybrany papież Franciszek wrócił do hotelu, aby zabrać swoje bagaże i zapłacić rachunek za pobyt, media na całym świecie odnotowywały, że jego skromność i zamiłowanie do prostoty zwiastują początek nowej ery w Watykanie. Jednak nie wszystkich zachwycił bezpretensjonalny styl nowego zwierzchnika Kościoła katolickiego. Pomruk niezadowolenia dobiegał zwłaszcza z 58-piętrowego wieżowca na Manhattanie, w którym rezydował wówczas miliarder celebryta, powoli szykujący się do rywalizacji o prezydenturę. „Coś takiego nie przystoi papieżowi!” – skomentował na Twitterze (dziś X) Donald Trump (przez większość życia mówił, że jest prezbiterianinem, ale w 2020 r. stwierdził, że jest chrześcijaninem bezwyznaniowym, Non-denominational Christian).
Kampania wyborcza w 2016 r. jaskrawo pokazała, że uwielbienie dla luksusu i pozłacanego blichtru nie jest jedynym, co różni go od Franciszka. Przedmiotem sporu stała się wtedy imigracja, którą obaj stawiali w centrum swojej misji. Kiedy Trump wabił wyborców obietnicą wzniesienia zapory na granicy z Meksykiem, papież nie pozostawił wątpliwości, jak do takich pomysłów podchodzi katolicka nauka społeczna. – Osoba, która myśli tylko o budowaniu murów, a nie mostów, nie jest chrześcijaninem – powiedział dziennikarzom w trakcie podróży do Meksyku. Republikański kandydat na prezydenta odparował, że „przywódca religijny podważający czyjąś wiarę ściąga na siebie hańbę”.
Napięcia między obozem MAGA a „papieżem globalnego Południa” w drugiej kadencji Trumpa przerodziły się w otwarty konflikt, ilustrujący przemianę, jaka zaszła w amerykańskim katolicyzmie. Jej najważniejszym przejawem jest rosnąca rola w polityce i Kościele religijnych tradycjonalistów, którzy krytykę moralnego przesłania Franciszka łączą z afirmacją narodowego populizmu.