Artykuł
Znikająca pamięć
Powstanie węgierskie.Budapeszt, listopad 1956
O roku 1956 węgierska władza nie chce pamiętać, a jeśli już, to zmienia i przebieg, i sens historii
W roku 2006 poleciałem do Budapesztu do dziadków na 50. rocznicę powstania węgierskiego. Bardzo mi zależało, by być na miejscu, chłonąć historię. Wówczas 1956 to była świętość. Na ulicach mnóstwo wydarzeń historycznych dla uczczenia powstania. Koncerty, inscenizacje, pokazy teatralne, wreszcie grupy rekonstrukcyjne. Pamięć o tamtych dniach w Budapeszcie na myśl przywodzi mi opaska na rękę w czerwono-biało-zielone pasy, którą nosili powstańcy. Elementem charakterystycznym jest dziura wycięta nierówno, bo nożyczkami czy nożem, z której usuwano symbole radzieckie – czerwoną gwiazdę, młot i łan zboża.
W tym roku 23 października wypada w niedzielę. To jedno z trzech świąt narodowych wpisanych do ustawy zasadniczej. Na przestrzeni lat zwykło się mówić, iż nie ma węgierskiej rodziny, która nie doświadczyłaby traumy związanej z tamtym powstaniem. Demonstracje w czasach komunistycznych odbywały się dwa razy do roku – 15 marca, w święto narodowe dla uczczenia Wiosny Ludów (1848–1849), oraz właśnie październikowego powstania. Gromadzono się wówczas przy pomniku Józefa Bema, polskiego bohatera węgierskiej Wiosny Ludów. Sam początek powstania był przecież wyrazem solidarności z Polakami.