Krucha odbudowa
Choć Syryjczycy powoli wracają do domów, to gdy widzą, że nie nadają się one do mieszkania, znowu wyjeżdżają. Obozy uchodźcze jeszcze przez pewien czas pozostaną nieodłączną częścią krajobrazu ich kraju

Ahmad asz-Szara wszedł na scenę nowojorskiego szczytu Concordia z dużą pewnością siebie. Ubrany w czarny garnitur uśmiechał się i machał do publiczności. Syryjski przywódca przebywał w Stanach Zjednoczonych z okazji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w którym uczestniczył po raz pierwszy. Był w tym czasie najgorętszym nazwiskiem w mieście. – Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak udało ci się stworzyć siły zdolne do takiego działania. Domyślam się, że zbudowanie formacji, która była w stanie błyskawicznie przejąć Aleppo, Hamę, Hims i Damaszek oraz rzucić wyzwanie reżimowi, który sprawował władzę przez 50 lat, wymagało rekrutacji, szkolenia, kształcenia dowódców i wielu przygotowań. Jak tego dokonałeś? – zapytał go prowadzący spotkanie David Petraeus, emerytowany generał i były dyrektor CIA. Nie ukrywał podziwu dla nowego lidera Syrii. W pewnym momencie zwrócił się do niego czule: „Jak radzisz sobie z tą presją? Śpisz wystarczająco dużo? Byłem w podobnej sytuacji i wiem, że jest to niezwykle, niezwykle trudne. Twoi liczni fani – a jestem jednym z nich – martwimy się o ciebie”.
Terrorysta i mąż stanu
Rozmowa ta pokazuje zmianę w podejściu do Syrii, jaka zaszła na arenie międzynarodowej. Jeszcze rok temu asz-Szara był znany pod swoim nom de guerre Abu Muhammad al-Dżaulani. Wyglądał zupełnie inaczej niż podczas wizyty w Nowym Jorku. Przed 8 grudnia 2024 r. nosił maskujące mundury wojskowe, a jego głowę zdobiły tradycyjnie owinięty biały turban i długa broda (dziś znacznie krótsza, bardziej „zachodnia”). Jako przywódca Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), sojuszu sunnickich ugrupowań o profilu islamistycznym i dżihadystycznym, był dla świata groźnym terrorystą. Stany Zjednoczone wyznaczyły nawet nagrodę w wysokości 10 mln dol. za informacje prowadzące do jego aresztowania.



