Złoto dla zuchwałych

Rok 1939, zbliża się wojna. Zapobiegliwy rząd II Rzeczypospolitej zgromadził olbrzymie rezerwy złota – prawie 80 ton w sztabach i monetach o łącznej wartości 463,6 mln zł., czyli ok. 87 mln ówczesnych dolarów. Działano z myślą o jednym celu: aby w obliczu nadciągającej wojny państwo miało solidne zabezpieczenie. Jak się okazało, była to decyzja ze wszech miar słuszna, a historia ewakuacji polskiego złota mogłaby posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego.
Jeszcze przed niemieckim atakiem na Polskę 1 września 1939 r. rząd podjął działania mające na celu zachowanie tego kapitału. Już latem część złota przekazano do oddziałów terenowych Banku Polskiego SA na wschodzie kraju – w Siedlcach, Brześciu nad Bugiem, Zamościu i Lublinie. Wówczas wierzono, że zagrożenie nadejdzie jedynie ze strony Niemiec.
Na wschód
Gdy III Rzesza zaatakowała Polskę, szybko podjęto decyzję o ewakuacji złota z Warszawy. 4 września ciężarówki z kruszcem wyruszyły z centrali Banku Polskiego SA przy ul. Bielańskiej w kierunku Brześcia. Konwój ochraniali strażnicy i pracownicy banku. Wśród kierowców była Halina Konopacka – lekkoatletka, medalistka olimpijska i poetka, a prywatnie żona Ignacego Matuszewskiego, pułkownika i kierownika Ministerstwa Skarbu, zaufanego człowieka Józefa Piłsudskiego i organizatora akcji ewakuacyjnej. Tak rozpoczęła się odyseja polskiego złota. Skarb najpierw trafił do Lublina, a potem, wobec szybkich postępów armii niemieckiej, jeszcze dalej na wschód. Przemieszczanie rezerw odbywało się powoli i w trudnych warunkach – na drogach znajdywało się wielu uciekinierów, w powietrzu krążyły niemieckie samoloty, zaś sam transport odbywał się nie ciężarówkami, lecz miejskimi autobusami, tzw. czerwoniakami. Mimo to konwój konsekwentnie zmierzał na wschód, jak się wówczas zdawało – z dala od nieprzyjaciela.



