Co po Nancy?
W oczach Francuzów z ojczyzny hydraulików zmieniliśmy się w kraj obrońców Europy i dynamicznych przedsiębiorców

Koniec stycznia tego roku, jest już po zmroku. Paryska katedra św. Ludwika w sercu kompleksu Inwalidów, historyczna siedziba wikariatu francuskiej armii. Wieczór muzyczny inaugurujący polską prezydencję w UE. Zanim wystąpi Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego, przemówią oficjele – marszałkowie Senatów Polski i Francji Małgorzata Kidawa-Błońska i Gérard Larcher. Będzie dużo o wspólnej epopei napoleońskiej (Bonaparte spoczywa w sarkofagu tuż obok), sympatii gen. de Gaulle’a do Polaków, „odwiecznym” polsko-francuskim braterstwie broni. Na scenie i na sali pełno mundurów. Polaków i Francuzów zbliża bóg wojny Mars.
Z dala od dąsów i widelców
Obecne zbliżenie Polski i Francji też ma w tle wojnę – tę w Ukrainie – i zagrożenie Europy ze strony Rosji. Podpisany 9 maja w Nancy traktat jest rezultatem tych zmian geopolitycznych.
– Jeszcze 10 lat temu miało się wrażenie, że w kwestii bezpieczeństwa i obronności Francja i Polska są do siebie odwrócone plecami. Polacy uważali, że Francuzów nie interesuje zagrożenie ze strony Rosji, z kolei Francuzi byli przekonani, że Polacy nie chcą bliższej współpracy wewnątrz Unii Europejskiej, bo są zapatrzeni tylko w USA – mówi Pierre Haroche, znawca kwestii europejskiego bezpieczeństwa z Uniwersytetu Katolickiego w Lille, a wcześniej na londyńskim uniwersytecie Queen Mary.

