Gra się już zaczyna
Obstawiałbym, że czekająca nas rozgrywka będzie bardzo pragmatyczna. I że będzie musiała toczyć się inaczej niż przez ostatnie 20 lat
Edwin Bendyk, autor źródłowo dopracowanych książek i artykułów o współczesności, prezes zarządu Fundacji Batorego, otrzymał ode mnie taki list: „Prezesie, Drogi Kolego, czy aktywni politycznie Polacy nienawidzą się? A może mamy do czynienia z narracją niewielkich grup, których emocje nie współgrają z odczuciami większości głosujących? Od dwudziestu lat, od parlamentarnych i prezydenckich wyborów w 2005 r., zmagamy się z rozpadem PO-PiS. Liderzy tych ugrupowań wskazali kierunek – walka ze Złem aż do ostatecznego zwycięstwa. Wspierani są zaś przez jakąś grupę swoich zwolenników spod znaku krucjaty. Reszty, jak się zdaje, nie porywa to krucjatowe wezwanie. Głosują na PO albo PiS z przyziemnych powodów. Mijają dekady, a postawa głębokiego i bezapelacyjnego odrzucenia przeciwnika wydaje się tak stabilnym elementem polskiej polityki, jak przywództwo Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Nigdy się to nie zmieni? Porozmawiajmy”. I porozmawialiśmy.
Z Edwinem Bendykiem rozmawia Jan Wróbel
Łatwo można odnieść wrażenie, że trzon polskiego elektoratu to nienawistnicy Kurdupla albo nienawistnicy Rudego. Okazjonalnie – i Kurdupla, i Rudego.



