Artykuł
opinia
Thriller jak z Grishama
Dwie kadencje temu Prawo i Sprawiedliwość bało się, że Platforma Obywatelska sparaliżuje jego rządy poprzez wpływ na Trybunał Konstytucyjny. Tymczasem wskutek wprowadzonych przez siebie zmian PiS sparaliżował się sam.
Pamiętamy, że rządy zaczął od mocnego akordu, jakim było wywrócenie decyzji poprzedniego Sejmu w sprawie trzech sędziów TK. PiS zrobił to, zasłaniając się argumentami prawnymi, ale tak naprawdę obawiał się, że TK będzie blokował jego pomysły. Celem tamtych zmian było więc to, by rządzący nie musieli się kłopotać tym, co zrobią sędziowie. Po blisko ośmiu latach rządów, gdy w TK są już tylko sędziowie wybrani większością głosów prawicy, okazuje się, że obawy PiS, iż trybunał może paraliżować proces decyzyjny, wcale nie były na wyrost. Co więcej, to całkiem realny scenariusz w odniesieniu do kluczowej dla PiS ustawy o Sądzie Najwyższym. Kluczowej, bo ma ona odblokować pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. – Robimy wszystko, co można w ośrodku rządowym, w obozie politycznym, na którego czele stoję, żeby te środki otrzymać – mówił w zeszłym tygodniu lider PiS Jarosław Kaczyński. Ale przez impas w TK wywołany sporem, czy Julia Przyłębska jest nadal prezesem tej instytucji, z rozstrzygnięciem w sprawie prezydenckiej skargi mogą być potężne