Dwie Polski, dwie opozycje. Łatwo nie będzie
Donald Tusk umiarkowanie pomógł Rafałowi Trzaskowskiemu nieprzemyślanym występem w Polsacie w ostatnim przedwyborczym tygodniu. Ktoś wpatrzony w polskie sprawy może być zdziwiony, że anteną wybraną przez premiera był właśnie Polsat. Nie TVP, zwyczajowo zwana telewizją publiczną, nie TVN, latarnia morska peowskiego elektoratu...
Padło na Polsat z oczywistego powodu – stacja miała w czasach rządów PiS opinię co nieco pisowskiej. Oznaczało to sporą dawkę obiektywizmu oraz spokoju w sposobie prezentowania Polski w programach informacyjnych. Wśród dużej części elektoratu PO ten, jak mawiano wzgardliwie, symetryzm (błe), stanowił odmianę kolaboracji z okupującym kraj PiS. Wśród pisowców specjalnej sympatii do kolaboranta nie było, bo lud chciał walki z TVN24, a nie jakiegoś mdłego informowania. Co tu informować i symetryzować (błe), jak tu trzeba nap...ć. Utarło się w latach wojny polsko-polskiej, że (ówczesne) TVP Info to prawicowy śmieć, a TVN-24 to liberalno-lewicowy śmieć, a Polsat to Polsat.

