Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-04-28

Ciszej i dalej

Premier Mateusz Morawiecki i Kamala Harris, wiceprezydent USAPremier Mateusz Morawiecki i Kamala Harris, wiceprezydent USA

Wizja mocarstwowej Polski, która w przyszłości odgrywa rolę głównego partnera Waszyngtonu w Europie, korzystając z dobrodziejstw gospodarczej i technologicznej kooperacji z USA, jest kusząca. Pytanie, na ile realistyczna

Podczas swej wizyty za oceanem, nieco ponad dwa tygodnie temu, premier Mateusz Morawiecki bardzo wyraźnie artykułował marzenie o nowej pozycji Polski w wykuwającym się właśnie świecie. Czynił to zarówno w wypowiedziach, które towarzyszyły jego spotkaniu z wiceprezydent Kamalą Harris, jak i podczas wystąpienia na forum Atlantic Council. Część komentatorów zarzuciła mu od razu, że to gra obliczona na wewnętrzny użytek przedwyborczy, bo przy aktualnych nastrojach opinii publicznej, w obliczu rosyjskiej agresji i nierozstrzygniętej wciąż wojny u naszych granic, taki koncept dobrze się sprzedaje i podbija słupki. Któż nie chciałby w tych warunkach być najlepszym kumplem najpotężniejszego militarnie mocarstwa, a w dodatku witać u siebie strumienia amerykańskich inwestycji? Tym bardziej że potencjalna alternatywa wygląda marnie, bo integracja europejska kuleje, a Niemcy i Francuzi raz po raz spektakularnie strzelają sobie w stopę. A że głównych polityków opozycji dosyć łatwo skojarzyć akurat z opcją berlińsko-brukselską, to nic dziwnego, że prorządowe media ogrywają ten motyw, wzmacniając w wyborcach skojarzenie: „Zjednoczona Prawica – sojusz z Amerykanami, bezpieczeństwo i dobrobyt. Opozycja – czapkowanie unijnej biurokracji i Niemcom, uległość wobec Rosji, kłopoty”. I nic to, że rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana i zniuansowana. Na wyborczy cep taka dychotomia nadaje się doskonale. Tym bardziej że po stronie opozycyjnej zaznacza się tendencja do szukania „bata na PiS” w instytucjach unijnych. A przy okazji – do idealizowania Unii i jej głównych graczy, a w efekcie do wypierania faktów świadczących o naprawdę negatywnych tendencjach zachodzących w kluczowych państwach europejskich. I koło się zamyka, bo te „oczy szeroko zamknięte” dużej części liberalnych elit propaganda drugiej strony z łatwością przedstawia jako dowód na agenturalność, zdobywając kolejne punkty.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00