Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-02-23

Wojny wygrywa gospodarka

Rosja nie szykowała się do takiej wojny, jej możliwości się kurczą. A my cieszymy się wsparciem cywilizowanego świata. Ale będzie jeszcze bardzo ciężko

Serhij Hrabski pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy w stanie spoczynku, założyciel Związku Uczestników Operacji Pokojowych

Serhij Hrabski pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy w stanie spoczynku, założyciel Związku Uczestników Operacji Pokojowych

Z Serhijem Hrabskim rozmawia Michał Potocki

Zacznijmy od 24 lutego 2022 r. Spodziewał się pan?

Zaczęliśmy się uważnie przyglądać podejrzanym ruchom rosyjskiej armii w marcu 2021 r. Analizując sytuację, doszliśmy do przekonania, że to tylko demonstracja siły, bo jej liczebność nie wystarczyłaby do okupacji Ukrainy. To wyglądało bardziej na rozmazywanie wojsk wzdłuż granicy niż na poważną operację. Znając zasady działania Rosjan, bo przecież uczyliśmy się w tych samych akademiach…

Czyli wiecie, jak myślą.

Tak, bo uczyliśmy się tego samego, a u nich nic się nie zmieniło. Dopiero w drugiej połowie stycznia 2022 r. zaczął się ruch, który świadczył, że mają zamiar coś zrobić. Dzwonkiem alarmowym był początek tworzenia w obwodzie biełgorodzkim - koło Charkowa, lecz po drugiej stronie granicy - wojsk drugiego rzutu. Kolejnym sygnałem była nasilona aktywność grup zwiadowczo-dywersyjnych. Jednak do 23 lutego pod względem liczebności, jakości i składu wojsk nie było żadnych oznak, że Rosjanie mogą rozpocząć wojnę na taką skalę. Dlatego rozpatruję ich napad jako awanturę. Powiem więcej. 23 lutego o 23.30 skontaktowałem się z przyjaciółmi z Sił Operacji Specjalnych. Powiedzieli, że coś się zaczęło na wschodzie kraju i że podjęto decyzję o wycofaniu stamtąd ich ludzi. Poprosiłem, żeby do drugiej w nocy potwierdzili, że nie ma ich już w Mariupolu ani w Siewierodoniecku. Tak zrobili i poszedłem spać. Byłem przekonany, że biorąc pod uwagę sytuację, taka awantura nie jest możliwa. Rosjanie nie mieli szans. Śmiech i grzech! Przecież ani jednego milionowego miasta nie wzięto siłą po II wojnie. Kiedy po rozpoczęciu inwazji zgodnie z poleceniem kierownictwa dotarłem do Lwowa, zadałem pytanie, ile było uderzeń. Mówią: 186. Pytam: „To żart?”. Odpowiedzi nie było, bo nawet oni nie rozumieli, co ten atak ma wspólnego z teorią operacji ofensywnej.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00