Czy system operacyjny „demokracja” nadal ma sens?
Demokracja psuje się tam, gdzie przestaje służyć obywatelom, a zaczyna bronić status quo. Jeśli ma działać skutecznie, musi regularnie poddawać się systemowej modernizacji
Przez lata traktowaliśmy demokrację jako system, który sam się obroni. Wystarczy okresowa poprawka, niewielka aktualizacja, drobne usprawnienie. Jednak współczesna rzeczywistość – cyfrowa, informacyjna i społeczna – zmienia się szybciej, niż instytucje są w stanie to zauważyć. Dlatego kluczowa dziś nie jest odpowiedź na pytanie, czy demokracja jeszcze działa, lecz czy posiada narzędzia, aby działać stabilnie i bezpiecznie. Na szczęście do twardego resetu wciąż daleko, ale sygnałów ostrzegawczych nie brakuje.
Instytucje na starym kodzie
Wiele instytucji demokratycznych funkcjonuje nadal w logice minionych dekad. Procesy legislacyjne są powolne, konsultacje społeczne skostniałe, a komunikacja – jednostronna. W związku z tym wśród wielu polityków określających się jako demokraci czy liberałowie rodzi się pokusa, by strategię działania budować na szybkim reagowaniu na trendy i emocje, a nie na stabilnych wartościach i przewidywalnych procedurach. Jednocześnie wierzę, że odważni politycy wciąż mają moc kształtowania nastrojów.





